Stuartowie (Dumas)/Tom III/Rozdział XXXIII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Dumas (ojciec)
Tytuł Stuartowie
Wydawca Merzbach
Data wyd. 1844
Druk J. Dietrich
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Les Stuarts
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom III
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ XXXIII.

Było to wzniesienie dwie stopy wysokie mające blizko dwunastu stóp szerokości, całe pokryte kirem, opatrzone poręczami w około. Na tém rusztowaniu stała nizka ławeczka, z długą poduszką, i pniem, co wszystko powleczone było kirem jak rusztowanie. Kat i jego pomocnik stali na wzniesieniu; pierwszy z toporem w ręce, jakiego do łupania drzewa używają, ponieważ zapomniał, czyli raczej mniemał że niepotrzebował wziąć swojego topora ze sobą, wziął przeto taki jaki znalazł w okolicy.
Marja Stuart weszła na rusztowanie, i usiadła na ławce. Hrabiowie Kent i Schwestbury stanęli po prawéj stronie, po, lewéj Sir Tomasz Andrew, sędzia hrabstwa Northampton, i Sir Robert Beele; oprawcy zaś na przodzie. Melwil z Amyasem Paulett niosący ogon sukni królowéj uklękli za nią, panowie i słudzy w około rusztowania. W téj chwili, słudzy, którym pozwolono bydź obecnymi exekucji weszli do sali i stanęli na ławie przy samym murzo za rusztowaniem, tak cicho, że Marja nie byłaby o nich wiedziała, gdyby mały piesek, którego bardzo lubiła, przybiegłszy wraz z niemi, nie wskoczył na rusztowanie i nie zaczął się jéj przymilać. Marja dała mu znak ręką, aby leżał spokojnie, i piesek położył się na jéj sukni.
W téj chwili sędzia nakazał milczenie i Robert Beele odczytał wyrok; przeczytawszy go, rzekł głośno; Boże zachowaj królowę Elżbietę!
Jeden tylko głos hrabiego Kent odpowiedział: Amen.
Podczas czytania Marja zachowała twarz spokojną i raczej wesołą niż smutną, jakby jéj czytano ułaskawienie a nie wyrok śmierci, lub jakby ani słowa nie rozumiała po angielsku. Potem pastor Flether, którego jéj przedstawiono aby ją nauczał religji reformowanéj, i którego pomoc jakeśmy widzieli odrzuciła, stanął przed nią, ukłonił się z uszanowaniem i oparłszy się na poręczy, rzekł:
— Pani, J. K. Mość królowa angielska przysyła mię.....
Na ten wyraz, Marja przerywając odpowiedziała.
— Wszystko co pan możesz mi powiedziéć jest bezskutecznem. Urodziłam się w religji rzymsko-katolickiéj i spodziewam się nietylko w niéj umrzeć, ale krew moję przelać w jéj obronie.
— Pani, zawołał pastor, w imię nieba zmień twoje zdanie, żałuj za twoje grzechy, i ufaj tylko Jezusowi Chrystusowi a będziesz ocaloną.
— Panie, odrzekła wtedy Marja z większą mocą, niż pierwéj, jedną tylko i ostatnią możesz mi wyświadczyć przysługę, to jest pozwolić mi umrzeć spokojnie, i nie zakłócać ostatnich chwil mojego życia. Przez litość chrześcjańską. która jest podstawą każdéj religji, błagam cię nie dręcz mię więcéj.
Wtedy hrabiowie odwróciwszy się do niéj:
— Pani, rzekli, ponieważ niechcesz przyjąć jego przełożeń, będziemy prosili Boga, aby łaską swoją oświecił twoje serce w ostatniéj godzinie.
— Jeżeli chcecie, módlcie się za mnie, odpowiedziała Marja z taż samą spokojnością i powagą; dziękuję wam, bo wiem że każda modlitwa z serca, przyjemną jest Bogu. Lecz moich myśli, ani słów, z waszemi połączyć nie mogę. Módlmy się więc każdy z osobna.
Na to słowa, pastor zaczął się modlić po angielsku, a Marja Stuart uklękłszy na poduszce, modliła się głośno po łacinie. Zakończyła jednakże swoję modlitwę w języku angielskim, aby wszyscy obecni mogli zrozumieć o co prosiła Boga. Prosiła Boga: aby przebaczył Elżbiecie jak ona jéj przebacza, żeby dał długie i szczęśliwe życie jéj synowi Jakóbowi, który zapomniał o niéj w więzieniu i na rusztowaniu, nakoniec aby odwrócił swój gniew od téj przestępnéj wyspy, która wyrzekła się świętéj dawnéj wiary; nakoniec, całując krzyż który w ręku trzymała:
— O Panie! mówiła, jak twoje ręce wyciągnięte były na krzyżu, tak je do mnie racz wyciągnąć.
W téj chwili kat, myśląc że skończyła modlitwę, zbliżył się do niéj i klękając:
— Pani, rzecze, racz mi przebaczyć, bo jestem tylko narzędziem twojéj śmierci, nie mogę jéj wstrzymać, lecz starać się będę złagodzić ją ile tylko w mojéj mocy.
— Mój przyjacielu, odpowiedziała Marja, przebaczam ci z serca; bo ty uwalniasz mię od wszystkich udręczeń, i na dowód tego, że prawdę mówię, masz moję rękę do pocałowania.
— Kat ucałował tę rękę, któréj monarchowie zazdrościli; potém dając znak dwom kobietom, aby mu przyszły na pomoc, chciał zdjąć suknię królowéj, ta odepchnąwszy go lekko:
— Mój przyjacielu, rzekła, zostaw to moim służącym, bo nie jestem przyzwyczajona ani do podobnych usług, ani do rozbierania się przy tak liczném zgromadzeniu.
Wtedy Marja rozebrała się przy pomocy swoich towarzyszek, zachowując jak największą przyzwoitość w tém ostatniém przebraniu się. Rozbierała się tak prędko, jak gdyby chciała jak najprędzéj zakończyć to wszystko, i po chwili już nie miała sukni na sobie. Służące widząc że już zbliżała się godzina jéj śmierci, mimo całych usiłowań, niemogły łez wstrzymać, które następnie w łkania i krzyk się zamieniły. Ale królowa odwróciła się do nich z żywością, mówiąc po francuzku: Zachowajcie się spokojnie, bo przyrzekłam to i zaręczyłam za was. Potém przeżegnawszy je, pocałowała w czoło, mówiąc: że powinny się raczéj cieszyć niż smucić, ponieważ zbliżająca się chwila, była razem jéj męczeństwem i końcem cierpień; następnie odwróciwszy się do Melvila i innych służących, którzy płakali w milczeniu:
— Zegnam was, moi przyjaciele, rzekła módlcie się za mnie aż do ostatniej chwili, oby wasze modlitwy towarzyszyły mi przed tron Najwyższego.
To mówiąc, podała głowę Kennedy, ta zawiązała jéj oczy chustką, którą sama wybrała. Potém kazała się poprowadzić przed poduszkę, i klękła na niéj, szukając pnia ręką: kiedy go znalazła, położyła na nim szyję, i złożyła ręce pod brodą, modląc się bezustannie, ale kat widząc że ręce podtrzymywały jéj głowę, usunął je, co zniosła cierpliwie, mówiąc:
Ja te, Domine, speravi, non confundar in aeternum. W tej chwili kat podniósł topór, a Marja mając oczy zawiązane i nie widząc tego, mówiła daléj:
Ja manna tuas, Domine....
Na ten wyraz topór spadł, lecz wymierzony za wysoko uderzył w czaszkę. Jednakże uderzenie było tak silne, że lubo nie zabiło królowéj, przynajmniéj odjęło jej zmysły, tak, że królowa nie poruszyła się wcale: wykonawca miał więc dosyć czasu powtórzyć raz, który chociaż lepiéj wymierzony nie odciął zupełnie głowy. Kat musiał wyjąć nóż i oderznąć ten płat ciała, który wstrzymywał ją jeszcze przy ramionach. To powszechne wzbudziło oburzenie, Kiedy kat podniósł odciętą głowę, rozwiązało się ubranie, i wysunęły się włosy niegdyś tak piękne i jasne które w ostatnich trzech latach więzienia tak zbielały jak gdyby miała lat siedmdziesiąt. Widok ten, wywołał przeciągły krzyk obecnych, bo oczy i usta martwéj głowy ruszały się jeszcze, jak gdyby chciały patrzeć i mówić. Pastor dla uspokojenia tego szmeru litości, rzekł głośno:
— Tak giną wszyscy nieprzyjaciele królowéj.
Po nabalsamowaniu ciała, w pięć miesięcy pochowano je z wielką okazałością w kościele Peterborough, w prost grobowca królowéj Katarzyny Arragońskiéj.
Tak zakończyła życie Marja Stuart, królowa Francuzka, Szkocka, dziedziczka tronu Angielskiego, mając lat czterdzieści pięć, zostawiwszy tron synowi Jakubowi VI, mającemu lat dwadzieścia jeden.

KONIEC.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Aleksander Dumas (ojciec) i tłumacza: anonimowy.