Strona:Zygmunt Różycki - Wybór poezji.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
I.

Tu ona niegdyś była!... O, miejsca prześwięte!
Przychodzę dzisiaj do was wichrem tęsknot gnany,
By popatrzeć na błękit słońcem wyzłacany,
Na świeże pola, ciszą południa objęte.

Tuśmy nieraz zrywali rudy szczaw i miętę,
Tu zbóż nam złoto-płowych falujące łany
Jasny hymn o miłości grały nieprzerwanej, —
Tuśmy nieraz schodzili na ścieżyny kręte

W pogoni za motylem lub polnym konikiem,
Który biegł, wyślizgując się wciąż z pod jej ręki,
Aby znowu się zaszyć w traw aksamit mięki...

O, przebóg! jeśli dzisiaj nie wybuchnę krzykiem,
Który przedrze tęsknotą niebieskie sklepienia,
To serce mi w kawały pęknie z odrętwienia!