Strona:Zygmunt Różycki - Wybór poezji.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ŚLUB.
I.

Czar nocy księżycowej, złotej, rozwidnionej
Przewija się wśród parku samotnego głuszy,
Gdzie lśnią brylanty mrozu i gdzie drzew korony
Gną się cicho pod bielą śnieżnych pióropuszy.

O, przyjdź ty dzisiaj do mnie w ten park oszroniony
Kochanko moja jasna, kochanko mej duszy!
Z srebrnej dali cię wołam pieściwymi tony,
O, przyjdź, bo mi tęsknota biedne serce skruszy!

O, przyjdź, bo cały oszak czeka już weselny
I miesiąc już na niebie czeka złotolicy,
Aby ręce nam związać w tej białej kaplicy,

Utkanej z gwiezdnych szronów, z bladej przędzy mgielnej
I nocnych zwiewnych duchów błędne korowody
Czekają na te nasze rozsrebrnione gody.