Wiosna! Wiosna! Wiosna!..
Tchy niepojęte rodzą się w powietrzu,
Tchy, zobłędnione szaleństwem miłości!
Słońce i miłość! Lecą skry złociste,
Płyną świetlane rozlewiska słońca,
Dreszczów, upojeń zawrotne symfonje
Plączą się w dziwne akordy tęsknoty,
W mgławe litanje jasnych oczekiwań.
Wiosna i słońce! Miłość i tęsknota!
Wszystko drga, śpiewa, kłębi się nadmiarem,
Wszystko rozdzwania hejnałem młodości,
Wszystko się pręży w płomieniach pieszczoty
I rwie się w przestrzeń, przed siebie w błękity
Po nowe życie, nowe odrodzenia — —
Wiosna i słońce, barwne wiry kwiatów,
Drzew rozszumionych śpiewne kolebania,
Ptaszęcych hufów tajemnicze zmowy,
Ziół obłąkania, traw zdradne poszepty,
Przeczucia bladych, zniebieszczonych brzasków,
Pełnych anielskich, cichych rozradowań,
Wiosna i słońce! Miłość i pragnienie
Czegoś lepszego, czegoś, co przyjść musi
Strona:Zygmunt Różycki - Wybór poezji.djvu/219
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
Poezye. — 14.209