Strona:Zygmunt Różycki - Wybór poezji.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I cień się żalu milczkiem wkrada
Do mojej cichej, biednej chaty
I coś mi szepce, coś mi gada
i zwiędłych wspomnień rzuca kwiaty...

A serce roi, serce marzy,
Dziwną tęsknotą myśl zasnuta
W krainę kędyś mknie miraży,
Za nią Chopina dźwięczy nuta.

I duch w przestrzeniach się rozpływa...
Nic już nie czuje... nic nie słyszy...
I tylko kwiaty marzeń zrywa
Na łanach jakiejś wielkiej ciszy...

Zamykam okno: cicho... szaro,
Przedemną leży oddal sina,
A hen... za złotych snów kotarą
Słyszę tęskniący płacz pianina...