Strona:Zygmunt Hałaciński - Złośliwe historje.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
CHYTRY PRENUMERATOR.





W biurze, za stołem redakcyjnym, założonym stosami gazet, korespondencji, sprawozdań i innej niepotrzebnej bibuły, siedział naczelny redaktor, pełen troski o los pisma, które nie miało dotąd zdecydowanego kierunku. Z tym kierunkiem to także była prawdziwa bieda, bo gdy ukazał się jakiś zasadniczy artykuł w piśmie, zaraz koledzy po piórze krzyczeli w innych pismach, że jest zdrajcą, zaprzedańcem, hańbą narodu i zakałą dziennikarstwa.
I tak było ciągle w kółko — ale że to było w Ameryce, więc nas to nic nie obchodzi, bo to... i tak daleko!... gdzieś za morzem!
Do drzwi redakcyjnych ktoś zapukał bardzo dyskretnie, raz, drugi i trzeci...
— Proszę wejść!
Wszedł mężczyzna młody, o błyszczących oczach i chytrym wyrazie twarzy.
— Czy mam honor z naczelnym redaktorem?
— Tak!
— Właśnie to sprawa nie redakcyjna, ale administrator robi mi trudności w przyjęciu ogłoszenia, więc przychodzę prosić pana naczelnego redaktora o polecenie, aby mi anons wydrukowano.
I podał ogłoszenie tej treści:
„Julio, gdy wrócisz, wszystko ci przebaczę! Ernest“.
— Administrator mówi, że to prywatna korespondencya, a on takiej nie umieszcza. To jest przecież barbarzyństwo. Są bowiem chwile w życiu człowieka, że takie ogłoszenie decyduje....