Strona:Zygmunt Hałaciński - Złośliwe historje.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

obawa kompletnego bankructwa — i my zostaniemy na lodzie.
Ale mój przyjaciel wysłał już depeszę do hrabiego Czernina następującej treści:
„Ekscelencyo, a czy pieniądze papierowe są pewne i na jak długo?“
Na to odwrotnie hrabia odtelegrafował:
„Pieniądz papierowy zawsze jest pewny, i to tak długo, dopóki wartości nie straci“!
Tak kategoryczne zapewnienie uspokoiło mojego przyjaciela zupełnie.
Sklepu więc pod godłem: „Każdy będzie kontent“ we Lwowie nie otwieramy, gdyż byłoby lekkomyślnością nie korzystać z cennych rad hrabiego Czernina.





Mareczka.

Przyjaciel mój, dobry patrjota nietylko w słowie ale i w czynie, zmusił mnie, abym pojechał z nim do Warszawy.
— Bo widzisz — mówił w wysokiem patryotycznem napięciu — człek odżyje, pełną piersią zaczerpnie wolności i wykąpie się w kulturze własnego stołecznego miasta.
— Tak jest, przyjacielu, wykąpiesz się w kulturze!...
— Więc jedziesz ze mną?
— Kiedy właśnie przed dwoma tygodniami wróciłem z Warszawy.
— Więc cóż z tego? Tem lepiej, będziesz mi służył za cicerona!... Więc zgoda?...
— Możebym cię tak tylko do granicy odwiózł, — a dalej to już trafisz!...
— Czyś zwarjował!... do granicy to sam trafię, — ale mi chodzi o to drogie i ukochane miasto, o pobyt w nim razem z tobą!... O oglądnięcie pamiątek i wreszcie o chwilę zabawy!...
— Więc naprawdę chcesz abym z tobą jechał do tego drogiego miasta?