Strona:Zygmunt Gloger-Słownik rzeczy starożytnych.djvu/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Arfy z sobą nie przynieśli,
Naprawić ją dali cieśli, hej nam, hej!
Z Tub-maryną Bartek prostak,
Idąc przez wieś, w karczmie został, hej nam, hej!

Jan Łodzia, biskup poznański (zmarły r. 1346), który wiele pieśni kościelnych, dotąd śpiewanych w Polsce ułożył, nie znał chwil szczęśliwszych nad owe „gdy sobie doma (jak mówi dziejopis) gwoli wesołości na cytarze przygrywał“. Arcybiskup gnieźnieński Mikołaj, oprócz cytary rozkoszował się w „luteń, trąb, piszczałek i reszty gędzielnych narzędzi chórze“. Widzimy z tego i z innych wzmianek Długosza o muzyce dobranej, że kapele były już w dobie piastowskiej znane w Polsce. Aldona, żona Kazimierza W., Litwinka (zmarła r. 1339), lubiła się otaczać chórem śpiewaków i grających na bandurach, cytarach i lirach, co — jak słusznie wnosić można — dowodzi istnienia kapeli królewskiej. Wogóle widać Litwinki rozmiłowane były w muzyce, bo Aleksandra Olgierdówna, siostra rodzona Jagiełły, poślubiona Ziemowitowi, księciu Mazowieckiemu, przyjeżdżając do Krakowa na dwór brata, woziła z sobą flecistów nadwornych. Zwierzchnikiem kapeli na dworze Jagiełły był Jan Śledź, herbu Doliwa, później biskup przemyski, zmarły r. 1411. Byli w niej i żydzi. Widzimy w roku 1440, że kapela króla Władysława Warneńczyka wyjęta jest z pod sądu miejskiego a należy do starościńskiego. Jan Tarnowski, wojewoda krakowski, ma także muzyków nadwornych. Wnukom Jagiełły, Aleksandrowi i Zygmuntowi, przygrywa nadworny lutnista Czuryłko. Opaci dla rozrywki grywali czasem wesołe piosnki na organach. Głos kobzy ceniono w Polsce na równi z dźwiękami cytry hiszpańskiej. Huczne tony wydobywano nie tylko z kobzy (z „koziego roku, z kozła“), ale także z trąb i bębnów. Rej wyraża się, że „wrzeszczał kozi róg za uchem, tłuczono w bęben by w pudło, aż we łbie trzeszczało“. Krzykliwe były kornety i fujary, głośne sztorty, szałamaje, pomorty,