Strona:Zweig - Amok.pdf/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nej gęsi, dyszał astmatycznie przy każdem poruszeniu, a wzdłuż czerwonego karku wystąpił mu gruby fałd tłuszczu. Gdym go zobaczył takim zadyszanym, przyszła mi nieprzyzwoita i nieapetyczna myśl do głowy... wystawiłem go sobie w czułem małżeńskiej tête-à tête, i rozzuchwalony tym obrazem, uśmiechnąłem się wprost w twarz jego żony, która już przestawała panować nad swoim gniewem. Stała teraz blada z pasji — nareszcie wydarłem z niej jedno rzeczywiste, prawdziwe uczucie: nienawiść, niepohamowaną złość. I byłbym najchętniej przedłużył tę scenę w nieskończoność, z zimną rozkoszą patrzyłem, jak on się męczył, żeby pozbierać swoje karteczki. W gardle siedział mi jakiś krotochwilny djablik, który chciał mnie zmusić do chichotu — miałem ochotę połaskotać laską tę miękką, pełzającą masę ciała... byłem jak opętany złośliwością, tryumfujący z poniżenia tej zuchwale bawiącej się kobiety. Ale nieszczęśliwy pozbierał wreszcie wszystkie karteczki, jedna tylko, niebieska, pofrunęła trochę dalej i leżała teraz tuż przy mnie na ziemi. Dysząc ciężko, tłuściuch odwrócił się i szukał krótkowzrocznemi oczyma — szkła siedziały mu na samym końcu spoconego nosa — tę chwilę wykorzystałem, żeby przedłużyć jego śmieszne usiłowania i wiedziony jakąś uczniowską swawolą, posunąłem szybko nogę naprzód i postawiłem ją na owej niebieskiej karteczce, tak że przy najlepszych chęciach nie mógł jej znaleść, dopóki mi się to spodoba. A on szukał i szukał bezustannie, i zasapany rachował na nowo kolorowe tekturki i nie mógł się dorachować; oczywiście, że jednej — przyciśniętej moją nogą —

138