Strona:Zofja Żurakowska - Trzy srebrne ptaki.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cem, w służbowym pokoiku. Sama wybierała się z wizytą do przyjaciółki. Więc grzała rurki na gazie i fryzowała grzywkę. Na łóżku leżała suknia zielona, jedwabna, i stały lakierowane pantofle.
— Chciałabyś pójść ze mną Maryjka?
— Nie można! Kto będzie pilnował mieszkania? Tylko się nic nie bój, wrócę wcześnie. Kładź się i śpij, wezmę klucz od kuchni, możesz sobie spać spokojnie. Cieszysz się? Poczekaj, jak będziesz duża, to i ty kupisz sobie taką suknię jedwabną.
I kręci się po pokoju, nakłada białą halkę.
— Nic się nie martw. Jutro tu przyjdą do mnie przyjaciółki i zobaczysz, jak się zabawimy!
Zdawało się, że Bronka zła, a ot, pokazuje się, że dobra!
Wyszła i zamknęła drzwi za sobą. Pozwoliła Maryjce siedzieć w swoim pokoju i położyć się na Marcysi łóżku.
Więc Maryjka siedziała pod piecem.
Potem sobie przypomniała woreczek,
Ułożyła na stole jabłka, orzechy i cukierki w papierkach.
Toby się Stefka cieszyła, no! A matceby tę struclę z makiem, a bratowej słodką bułkę!
Dniestr stoi pod lodem — po rumuńskiej