Strona:Zofja Żurakowska - Trzy srebrne ptaki.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Phi... niczego.
Pani mówiła do panienki i panicza: — Moglibyście wziąść choć czasem Maryjkę i pokazać jej wasze książki i gry. — Brali.
— Patrz, Maryjko, to jest bajka o syrenie, której czarownica dała taki napój, że się jej potem z ogona zrobiły nogi — opowiadała panienka, pokazując śliczne obrazki (żeby to tylko można było wiedzieć, co to syrena?). Jak zechcesz, to sobie potem przeczytasz, tylko żebyś książki nie powalała, bo dostałam ją na imieniny od cioci.
— Co ty jej zawracasz głowę obrazkami — przerywa panicz. — Ona właśnie zrozumie piękno ilustracji Dulac’a. Myślisz, że ją to bawi? — Chodź, Maryjko, do mojego pokoju, pokażę ci zbiór znaczków pocztowych. Żebyś wiedziała, że takiego niema nawet Jaś Gniazdowski. Dawał mi cztery kanadyjskie za tę jednę Nikaraguę, bo to unikat.
— Wiesz, mój drogi, że jesteś paradny! Twoje Nikaraguy nie obchodzą już nawet foxa. Jacy śmieszni są chłopcy! Wyobraża im się, że cały świat trzęsie się nad ich zbiorami.
Zaczynali się kłócić. Ale niedługo, potem schylali się oboje nad stołem i panicz wyciągał z szuflady jakieś pudełka — śmieli się i mówili