Strona:Zofja Żurakowska - Trzy srebrne ptaki.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




II.

Z początku to było najważniejsze, żeby się buciki należycie błyszczały. Więc — szczotkami i suknem, i pastą z blaszanego pudełka (strasznie przyjemnie) i nawet własnym fartuchem.
Ale potem ważniejsze były piece. Żeby w miarę napalić i w porę zamknąć. Pani mówiła do służącej: — Nie, stanowczo się Marcysiu nie zgadzam, żeby Maryjka paliła we wszystkich piecach. To jeszcze dziecko — nie może dźwigać sześciu kubłów węgla dziennie — Więc paliła Maryjka tylko w dwóch — u pani i w przedpokoju. Kiedy się już dobrze rozpaliło i węgiel czerwonym żarem buchał, przysiadała Maryjka na chwileczkę przed otwartym piecem i napatrzyć się nie mogła na ten żywy cud szalejącego płomienia.
A i podłogi też były ciekawe — nie malo-