Strona:Zofja Żurakowska - Trzy srebrne ptaki.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Bardzo dobry — powiedziała solenizantka, a potem dodała niedbale, choć z wyraźną intencją zaimponowania chłopcu: — Skończyłam właśnie dwanaście lat.
— Czy także z powodu zabawy urodzinowej poprzebierałyście się w te dziwaczne suknie? — zapytał Krzyś. Ale natychmiast pożałował niewczesnej ciekawości. Aglae zaczerwieniła się po uszy i zrobiła obrażoną minę. Sylwja zaś odpowiedziała obojętnie:
— Nie, nie dlatego. Zawsze tak jesteśmy ubrane.
— Witam was, moi poddani — wrzasnął nagle przeraźliwy, ochrypły głos z pod okna. Krzyś aż podskoczył na fotelu.
— To nic. To królowa Madagaskaru — uspokoiła go Aglae, nie ruszając się z miejsca.
Teraz dopiero Krzyś dojrzał ogromną, zieloną papugę, która patrzała na niego ze sceptyczną i zjadliwą miną zgorzkniałej wiedźmy.
Ale już Lidja otwierała drzwi od jadalni i zapraszała gościa na kolację. Krzyś siadł przed schludnie nakrytym stołem i mimo zmęczenia, jadł z niekłamaną ochotą czerwone płaty szynki, ser żółty i świeże, czarne kromki pachnącego chleba...
Panienki dotrzymywały mu towarzystwa,