Strona:Zofja Żurakowska - Trzy srebrne ptaki.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nienek i staruszka, odkrzyknęły z oburzeniem:
— Cicho bądź Królowo Madagaskaru!
Krzysztof nabrał w tej chwili przekonania, że trafił do domu obłąkanych.
Djalog potoczył się dalej.
— Czego tu chcesz? — zapytał staruszek.
Chłopiec przez chwilę chciał powiedzieć, że zbłądził w lesie i kierował się na światło — wstręt do kłamstwa jednak kazał mu wyznać prawdę.
— Widziałem zdaleka światło tych okien, chciałem się przekonać, co tu jest — powiedział.
— No, no, — zdziwił się staruszek, a środkowa z trzech panienek, która wierciła się w miejscu, jak mysz w pułapce, skorzystała z tego zdziwienia, by znowuż wykrzyknąć:
— Widzi dziadzio!
Staruszek nagle znikł w pokoju, ale natychmiast znowu się ukazał z kandelabrem w ręku. Chcąc oświecić nieproszonego gościa, wychylił się z okna tak mocno, że trzy panienki krzyknęły chórem:
— Dziadziu, wylecisz!
Ale staruszek pokapał tylko stearyną pod-