Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czy owa lawina na Ornaku była taka sama, jak tamta w Alpach?
— Nie wiem. Może to była wiosenna lawina i spadła w czasie odwilży, podobnie jak śnieg zsuwający się z dachów. Pokład takiego śniegu zsuwa się z gór w całej swej grubości aż do gruntu, szorując tak mocno, że aż zostawia po sobie ciemne płaty. Zsuwanie się takiej lawiny zamienia się czasem na staczanie: rośnie ona ciągle od napotykanego po drodze śniegu, ale nie wytwarza dokoła siebie tumanu. Za to odbija się o sterczące występy skalne, czasami nawet czyni olbrzymie skoki. Przesadza naprzykład drzewa, nie zrządzając im szkody.
— Straszne są siły niszczące natury — odezwał się malarz. — Ludzie wprawdzie bronią się przeciwko nim jak mogą i umieją, ale nie zawsze im się to udaje. Do takich środków należy stawianie domów z dachami tak pochyłemi, żeby lawinę oszukać mogły, uchodząc za dalszy stok góry. Wtedy lawina przelatuje po dachu dalej. Muszę kiedy namalować obraz, przedstawiający ludzi zaskoczonych przez lawinę; ale żeby dzieło moje miało wszelkie cechy prawdy, chciałbym wprzód sam tego doświadczyć.
— A jeżeli pan zostaniesz zasypany — zapytał, śmiejąc się Jakób.
— Ha, to obrazu nie będzie — odrzekł z rezygnacyą. — Lepiej zginąć, niż zostawić potomności dzieło słabe, niezgodne z prawdą. Ale co to jest? — dodał, zatrzymując się — jakieś doły i kupy gruzów!
— To są szczątki kopalni, z której dobywano rudę żelazną.
— Idźmy więc ostrożnie, bo kto wie, czy pod nami niema jakich zapadających się sztolni — mówił malarz, badając ostrożnie grunt laską. — Ale widzę szałas po nad lasem: podobno tu najlepsze na całe Tatry, sery wyrabiają. Czy pójdziemy tam mleka się napić?
Henryk na wzmiankę o mleku poczuł głód i pragnienie.
— Ten szałas wśród szmaragdowej zieleni, to hala Pyszna; pewnie tam znajdziemy Anglików odpoczywających.
— Niema nikogo — odrzekł malarz, dobrym obdarzonym wzrokiem. — Przed szałasem siedzi juhas i pali fajkę.
Wkrótce byli przy szałasie. Wyniesiono im mleka, a gdy się napili i spoczęli trochę, Henryk zaczął wypytywać o turystów, którzy tędy iść mieli. Juhas[1] odpowiedział że byli, ale poszli na Bystrą.
— Jakże, czy idziecie ze mną? — zapytał Witold, zwracając się do towarzyszy.

— Naturalnie, że idziemy!

  1. Pasterz.