Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

można było, bo mówiła to w czasie ulewy, wymawiał jej, że się, „uparła“ tu jechać, mimo jego odradzania i wbrew własnej chęci.
— Cóż ją więc zmuszało do tego?
— To tylko ona sama wie. Ale oto jesteśmy przy Pisanej.
Takie nosi nazwisko wysoka, gładka, prostopadła skała, pokryta napisami do wysokości człowieka i mająca przez to pozór olbrzymiej karty. Mięki wapień łatwo daje ryć po sobie, a jest równie jak papier cierpliwy; czy na nim kładą mądre myśli, czy liche koncepta, wszystkie z jednaką znosi rezygnacyą. I tem cierpliwiej znosi, że usłużni przewodnicy zacierają siekierkami dawniejsze napisy, aby przysporzyć miejsca dla świeżych nazwisk, które znowu z kolei innym ustąpić muszą. Podróżni nasi z ciekawością odczytywali różne zdania, cytacye z poetów, wreszcie nazwiska, między któremi wiele było znanych i sławnych — i umieścili własne na brzeżku skały, w miejscu niewidocznem wprawdzie, ale nie pokrytem jeszcze napisami.
— Czy też Anglicy zapisali się tutaj? — mówił Henryk, pilnie szukając. — A jest, jest! dużemi wydatnemi literami: Edward Warburton z Rochdale; Dawid hrabia Chester, Walter Dowmond... hm, dziwne nazwisko, jak na Anglika, i Johan Strand.
— A, i profesor tu jest — rzekł Jakób, przyjemnie ździwiony; widzę, że dotrzymuje towarzystwa swoim dawnym znajomym.
Z pod Pisanej, jak z czeluści wytryska gwałtownie strumień, a prąd powietrza jest tak silny, że nachyliwszy się, czuje się go na twarzy. Jasiek występujący w roli przewodnika, oświadczył poważnie, że w pieczarze śpi wojsko zaklęte; że otwór sięga bardzo daleko i niewiadomo dokąd prowadzi, oraz że tu jest źródło Czarnego Dunajca. Ale doktór zaprzeczył tym dwom ostatnim dowodzeniom.
— Woda wypływająca z pod skały, nie jest wcale źródłem, tylko częścią rozszczepionego wyżej potoku Kościeliskiego. Co zaś do długości i rozmiaru tej pieczary, badał ją dawniej poeta Seweryn Goszczyński, a w tych czasach dr. Jan Pawlikowski. Dostawali się tam oni z wielkiemi trudnościami, i odkryli w tej skale kilka jaskiń, przez które przepływa potok. Do końca jednak labiryntu żadnemu dostać się nie udało, bo trafili na tak wązkie przejście, że tylko woda przezeń dalsze miała ujście.
Jasiek słuchał opowiadania z drwiącym półuśmiechem. Miał on własne o tem zdanie, ale milczał.
— Znaleźli tam jednak rzecz dziwną, rzecz której nie szukali: ślady ludzkiej pracy. Dno pod wodą wyłożone jest drzewem, poprzykładanem kamieniami, i w dwóch miejscach strop podstemplowany dylami. Kto tego dokonał, w jakim celu i kiedy, to zagadka!