Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/424

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zbawiciela z Dzieciątkiem Jezus na ręku — a do złudzenia tego dopomagały jeszcze małe przejrzyste obłoczki, przepływające u jej stóp. Patrzył, patrzył, a wszystka gorycz, uczucie doznanej niesprawiedliwości, żal i ból, spłynęły do serca które wezbrało i rozpłakał się. Taki był szczęśliwy niedawno, taki dumny, a teraz!... Sir Edward nie dowie się nigdy, kto znalazł różę bez kolców, ani jak bardzo pokochało go wdzięczne serce polskiego chłopca!...
— Ach, czemuż sir Edward nie jest ubogim! — westchnął — mógłbym wtedy śmiało okazać mu co czuję, i nie wzbudzałbym niczyjej niechęci.
Usłyszał w górze ostry świst przecinający powietrze, i ujrzał ptaszka z długiemi, łukowato wygiętemi skrzydełkami i widełkowato podwiniętym ogonem. Rdzawo czarne miał piórka, a pierś białą. Płynąc z szybkością strzały w powietrzu, przybierał chwilami kształt krzyża, odbijającego ciemnym konturem od jasnego nieba.
— Jerzyk, czyli jaskółka turniowa! — zawołał Henryk, ścigając oczyma wdzięczne ptaszę i zobaczył jak przysiadłszy na występie skalnym, zaczęła leźć do góry, podpierając się sterówkami, jak dzięcioł ogonem. Chwytała przytem w lot owady, upędzając się za niemi wysoko. — Musi tam mieć gdzieś gniazdko — myślał —chciałbym je widzieć! Jerzyk podobno jest pobratymcą Salangany, owej jaskółki z Jawy, słynącej z gniazd jadalnych.