Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/401

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

d-ra Stranda, który najlepiej powinien był to wiedzieć — lecz pokazało się, że przewodnik także zniknął.
Wszystko to było dziwne i niezrozumiałe dla każdego, a Fanny była widocznie zmartwiona i zaniepokojona nieobecnością starego przyjaciela, dla którego charakteru, rozumu i pracowitości niezmordowanej, miała prawdziwe uwielbienie.
Podano obiad bardzo obfity i mający cechę czysto miejscową: rosół z pływającemi w nim listkami mięty, na sposób góralski, a do tego półmisek z czemś, co przypominało do złudzenia włoską „polentę“, a co było kluską z mąki kukurydzowej. Górale nie lubią klusek drobnych, jakie się robią na całym ziem polskich obszarze, ale sypią mąkę na wrzącą wodę, i tworzy się z tego jeden kawał ciasta, który po ugotowaniu używają do mleka lub rosołu. Zowie się to „bryja“. Panowie bardzo tę potrawę chwalili, zwłaszcza że była obficie polana świeżem masłem; tylko lady Chester, skosztowawszy, skrzywiła się bardzo i oświadczyła, że choć to po włosku wygląda, ale po azyatycku smakuje. Rosołu z miętą także nie tknęła.
Po zupie był majonez z łososia, następnie pstrągi z naturalnym sosem, a potem jeszcze pieczeń z kozicy z kompotem z poziomek.
— Pierwszy raz jem pieczeń z kozicy — odezwał się Walter — i dlatego mięso jej wydaje mi się trochę mdłe. Sarna lepiej by dziś smakowała.
— Szkoda, że niema sałaty — dodał Jakób — przy niej każda pieczeń jest dobra. Ale sarn, jeleni, nawet dzików nie brakuje w Tatrach; polować jest na co!
— A czy są Lisy i Borsuki?
— Lisów prawie niema, czasem przychodzą w odwiedziny z Węgier; borsuki zaś pojawiają się tylko w kniejach.
Warburton, jedzący bez apetytu, położył widelec i zapytał, spoglądając w stronę Witolda.
— Obiecywałeś nam pan deser własnej roboty. Kiedyż nareszcie ujrzymy to arcydzieło?
— Chyba już dziś — wtrącił Jakób — bo widziałem, że mój przyjaciel wstał najraniej z nas wszystkich, i opasany fartuchem Jerrego, stał przy ognisku z rondlem w jednej ręce a łyżką w drugiej i coś przyprawiał.
— A ja słyszałem jakieś tłuczenie w moździerzu i widziałem pana Witolda, jak przedmiot jakiś tajemniczy niósł do strumienia — dodał Walter.