Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Baronet spojrzał przenikliwie na Jakóba i odgadując, że zapytanie zostało nie bez celu zrobione, odezwał się:
— Więc gdybyśmy mieli oliwę i ocet, pan podjąłbyś się nam dostarczyć sałaty?
— Podjąłbym się.
— Wydaje mi się to dziwnem: sałaty bowiem nie rosną na skałach; potrzebują odpowiednich warunków i starannej uprawy.
— A jednak nie cofam obietnicy.
— Rozumiem już — rzekł Warburton z domyślnym uśmiechem — została przywiezioną z Zakopanego.
— Nie: urosła w dolinie Kościeliskiej.
Baronet pokręcił głową, zawołał Jerrego i zapytał, czy miałby czem przyprawić sałatę, a otrzymawszy twierdzącą odpowiedź, zwrócił wyczekujące spojrzenie na doktora.
Jakób skinął na górala, a ten podał mu koszyk napełniony rzeżuchą, której narwać kazał w Lodowym potoku, aby ją zawieźć do Zakopanego. Gdy podniósł przykrywę, nastąpiło ogólne zdumienie, a doktór rzekł:
— Nie jest to zwyczajna sałata głowiasta, ale drobnolistna soczysta Rzeżucha wodna, za którą upędzają się smakosze!
Jerry jak tylko spojrzał na rzeżuchę, zaraz się poznał na jej wartości i oświadczył, że gdy służył u księcia Buckingham, podawano ją często na stół. Zabrał koszyk i wkrótce przyniósł sałatę na salaterce, przyrządzoną podług wszelkich prawideł kuchni angielskiej — z musztardą, octem, oliwą i żółtkiem. Teraz pieczeń z niedźwiedzia zupełnie inaczej smakowała; wszyscy zajadali z apetytem, a sir Edward dziękował Henrykowi i doktorowi, że z ich łaski jadł obiad prawdziwie tatrzański — i zachęcał do wina, będącego także produktem południowej strony tych gór.
Jakób odezwał się, że obiad bez pieczystego nie jest kompletny, i że gdyby była fuzya, możnaby się o nie postarać. W Kościeliskach oprócz dzikich kaczek, jakie widzieli nad stawem Smereczyńskim pokazują się Głuszcze i Cietrzewie: te ostatnie lubią siedzieć w kosówkach. Warburton posłyszawszy to, ożywił się bardzo, bo lubił namiętnie polować. Więc Witold, także myśliwy, powiedział mu, że w Zakopanem znajdował na mokrych miejscach Słonki, pod lasem Jarząbki, a na owsiskach, w cieniu, Kuropatwy. Z drobnych łatwo jest spotkać Kuligi, Drozdy, Skowronki.
— Ach, ktoby strzelał do skowronka, to już byłby zbrodniarz! — rzekł Jakób: — On co rano zwołuje ludzi do pracy, on rozbrzmiewa wszędzie, gdzie słońce świeci; on głosi radość i wesele.
— To ptaszek Matki Boskiej! — szepnął Henryk.