Strona:Zofia Kowerska - Pani Anielska.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
I.

Po niepewnem i trwożliwem szarpnięciu dzwonkiem u furty siostra Kunegunda, furtyanka, poznała odrazu, że przybywał ktoś potrzebujący ratunku, że w ten burzliwy wieczór listopadowy mogła też szaleć burza w jakiem biednem sercu ludzkiem.
— Kogóż to nam Pan Bóg przyprowadza? — zapytała, otwierając zakratowane okienko i szukając wzrokiem w ciemnościach.
— Proszę o ratunek, o pomoc, o nocleg! — rzekł głos drżący, ale tak słodki i dźwięczny, że siostra Kunegunda, zwykle surowa, poczuła się rozbrojoną.
Co tu panią sprowadza?
— Nieszczęście!..
— My nie mamy tu miejsca dla osób świeckich. Przecie tu w Sandomierzu jest dom zajezdny...
— Ale ja nie tylko noclegu dla ciała potrzebuję.. ja potrzebuję ratunku dla zbolałej duszy... O, siostro, miejcie litość!
— Jak się pani nazywa?
— Zbrożkowa.
— Skąd pani przybywa?
— Z Litwy... umyślnie tu do sióstr...