Strona:Zofia Dromlewiczowa - Szalona Jasia.djvu/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

o mnie — roześmiałam się — nie dostawałam nigdy na noc ciasteczek.
Frania uśmiechnęła się także.
— E, dostala panienka i nieraz — zaprzeczyła.
Po chwili zaś dodała:
— Bo muszę panience powiedzieć, że bardzo się cieszę z przyjazdu tego państwa.
— A dlaczego?
— Układne państwo, porządne, dobrze wychowane — wyliczała Frania powoli wszystkie zalety, które udało jej się spostrzec — a co najważniejsza zabiorą się do panienki i panicza porządnie i koniec będzie tej strasznej swawoli.
Temi słowami Frani została pożegnana na zawsze nasze utracona a jednak nie żałowana wcale swoboda.


KONIEC