Strona:Zofia Dromlewiczowa - Siostra lotnika.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Popołudnie również spędziła z Tomkiem. Zaledwie zdołała wypakować i uporządkować swoje rzeczy, już zjawił się Tomek. Nie przyszedł zwyczajnie przez drzwi frontowe, a tajemniczo zapukał do okna, o mało co, a byłby strącił doniczkę z kwiatami.
— Czy chcesz razem ze mną przygotować lekcje na jutro?
— Owszem, chcę — zgodziła się dziewczynka.
Tomek poszedł przeto do mieszkania. Wprawdzie miał wielką ochotę wejść również przez okno, ze względu jednak na obecność pana Jasińskiego w drugim pokoju, zdecydował się na normalne wejście drzwiami.
Przez godzinę siedzieli spokojnie przy stole, odrabiając lekcje. Tomek był bardzo zdolny, a Asia również uczyła się prędko.
— Najbardziej nie znoszę słówek niemieckich — przyznał się Tomek.
— Ja także. Ale Janek wciąż mi tłumaczy, że muszę dobrze znać języki obce.
— Janek?
— Tak, mój brat.
— Ten sam, lotnik?
— Naturalnie, nie mam przecież dwuch braci Janków.