Strona:Zofia Dromlewiczowa - Siostra lotnika.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Widzę, że Łazienki źle na ciebie podziałały.
Nazajutrz jednak Tomek obudził się wesoły i swobodny jak zwykle. Słońce świeciło tak jasno, Janek był w tak świetnym humorze, że wydało mu się niepodobieństwem aby mogło wydarzyć się coś złego.
— Dzisiaj ja cię oprowadzam po Warszawie — zadecydowała Asia.
Zwiedzili więc razem Stare Miasto, i Muzeum Narodowe. Wszystko przejmowało Tomka prawdziwym zachwytem i Asia, która znała to wszystko dobrze, patrzyła teraz jakby innemi oczyma, zauważając szczegóły, na które nie zwracała uwagi, a które teraz uwydatniał zachwyt Tomka.
Następny dzień dzień dzieci spędziły w Ogrodzie Zoologicznym.
— Strasznie lubię zwierzęta — oświadczył Tomek karmiąc zwierzęta przez kratę.
— Zobacz Asiu, te niedźwiadki są naprawdę rozczulające.
— Mnie się podoba najbardziej tygrys.
— Mnie też, ma takie wspaniałe, zagniewane spojrzenie.
— Pomyśl coby się stało, gdyby mógł się wydostać.
— Wolę o tem nie myśleć.