Strona:Zofia Dromlewiczowa - Siostra lotnika.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Stał chwilę w miejscu, zastanawiając się.
Właściwie to żaden prawdzwy mężczyzna, by tak nie postąpił, trudno nie pójdę.
I zrezygnowany poszedł do lasku.
Mały lasek był ulubionem miejscem spacerów Tomka. Ilekroć chłopiec miał poważne zmartwienie, wówczas zawsze uciekał z domu do lasku. Tam leżał przez kilka godzin, wpatrzony w niebo, widoczne ponad wierzchołkami wysokich drzew. Zwykle zmartwienie, lub gniew mijały szybko i Tomek wracał do domu po kilkugodzinnej nieobecności uspokojony i pocieszony.
Teraz także rozłożywszy się pod drzewem, Tomek poczuł przypływ dobrego humoru.
— A jednak wytrzymałem — pomyślał z tryumfem.
Ta myśl dodała mu chęci do nauczenia się historji, położył przed sobą książkę i przeczytał zadany na następny dzień rozdział. Tomek uczył się bardzo szybko, pamięć miał doskonałą, to też po dwudziestu minutach umiał już wszystko.
— Teraz jestem chyba w porządku — pomyślał zamykając książkę. Lekcje umiem, Wytrzymałem, nie poszedłem do Asi. Zanim dojdę do miasteczka