Strona:Zofia Dromlewiczowa - Siostra lotnika.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie, Asiu, nikt nie przychodził przez ten czas.
Dziewczynka odzyskała natychmiast humor.
— Niema go — oznajmiła bratu.
— Widocznie poszedł do kogoś ze znajomych, albo na spacer.
— Ach, prawda, zapomniałam zupełnie, przecież Tomek powiedział mi wyraźnie, że pójdzie do lasku, aby nie mieć zbyt wielkiej pokusy.
Rzeczywiście Tomek zaraz po obiedzie, ogarnięty został chęcią pójścia do Asi. Od czasu przyjazdu Asi przyzwyczaił się, że razem odrabiali lekcje. Zwykle on przychodził do Asi, w czasie zaś jego choroby Asia przychodziła do niego. Miało to miejsce prawie każdego popołudnia Od kilku zaś dni, to jest od chwili przyjazdu Mirskiego, Tomek nie opuściłby sposobności spędzenia w jego towarzystwie minuty, za żadne skarby. Teraz żałował niezmiernie, że postanowił sobie coś tak nieprzyjemnego do wykonania.
— Właściwie to było zupełnie głupie — tłumaczył sobie. — Po pierwsze z Asią odrabiam lekcje o wiele lepiej, niż sam. Po drugie, Janek (w myślach nazywał Tomek zawsze Mirskiego, tak jak Asia, Janek) odpowiedziałby nam znowu coś ciekawego. To jego ostatnie opowiadanie o walkach powietrznych było