Strona:Zofia Dromlewiczowa - Przygody Tadzia.djvu/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zwierzyniec, a przynajmniej sklep ze zwierzętami.
— Jeszcze za wcześnie, zanim dorośniemy zwierzęta się zestarzeją.
— Ale nauczymy się z niemi obchodzić.
— Tak, to prawda.
Tadzio nie myślał jednak długo o kotku, bo był zajęty przyjazdem rodziców. Ostatni dzień pobytu u wuja Jerzgo przepędził nad wyraz przykładnie. Nic jakoś nie wydarzyło się tego dnia i nawet panna Anna wybaczyła mu wszystkie przewinienia. Tem łatwiej było jej przebaczyć, gdyż wiedziała że już następnego dnia Tadzio wraca do mieszkania rodziców. Tadzio zaś, żegnając się obiecywał częste wizyty i zapraszał pannę Annę do siebie.
Nazajutrz od wczesnego rana był w radosnem oczekiwaniu. Wydawało mu się, że spóźnią się na pociąg, że zegar się spóźnia i uspokoił się dopiero na dworcu, gdy okazało się, że przybył wraz z wujem Jerzym o całe pół godziny za wcześnie. Teraz jednak zaczął przypuszczać, że pociąg się spóźni, albo może już przyjechał wcześniej. Wuj Jerzy uspokoił go dopiero, zwracając jego uwagę na nowy dworzec i na niedawno przeprowadzony tunel.
Pociąg przyjechał punktualnie i Tadzio zdaleka już ujrzał twarze rodziców, stojących przy oknie.