Strona:Zofia Dromlewiczowa - Przygoda.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak, to moja książka, — odpowiedział Antoś nieco zmieszany.
— Twoja? Więc to ty wymyśliłeś tę całą historję?
— Jaką historję?
— Historję o skarbie! — wyjaśniała Karolinka, siląc się na spokój, którego wcale nie czuła.
— Antoś wymyślił?
— Tak, Antoś, a ty pewnie wiedziałeś o tem dobrze. Książka leżała w szafie na samym wierzchu, zakpiliście sobie ze mnie. Wypisaliście tę kartkę z głupim kluczem i cieszyliście się, że się dałam nabrać.
— Karolinko!
Ludwik miał minę niezmiernie zdziwioną, lecz Karolinka, rozgniewana szalenie, nie zwróciła na to uwagi.
— Tak, oszukaliście mnie.
— To ja napisałem kartkę! — powiedział Antoś.
— Naturalnie, bawiłeś się moim kosztem.
— Przecież wolno nam było wymyślać samym przygodę.
— Ale na zebraniu pytaliśmy się nawzajem czy to nie jest wymyślone. Powiedziałeś, że nie.