Strona:Zofia Dromlewiczowa - Przygoda.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ach, mam wam tyle do powiedzenia — zawołała.
— Co się stało?
— Zdaje się, że zaczyna się teraz prawdziwa przygoda, — powiedziała Karolinka tajemniczo.
— Opowiadaj prędzej.
— Już. Chodźcie do gabinetu.
— Możesz nam tu opowiedzieć. Nikogo przecież niema.
— Nie, musimy urządzić formalne zebranie, — upierała się Karolinka, która naogół nie była wcale formalistką, tym razem jednak pragnęła wywrzeć jaknajsilniejszy efekt.
— I Jasia muszę zawołać.
— Zostaw go, przecież on się nie liczy.
— Nie, nie, w tym wypadku może nam się bardzo przydać.
— Jasiu! Jasiu! — rozległy się natychmiast wołania.
Tym razem Jaś nie dał na siebie czekać. Niemal natychmiast ukazała się jego sylwetka w oddali.
— Uwaga! — wołał, — patrzcie, jadę bez pomocy rąk.
Pokazawszy zebranym kilka sztuk i otrzymawszy od Antosia obietnicę, że podczas następnej