Strona:Zofia Dromlewiczowa - Przygoda.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szalona dziewczyna jak ty potrafi nawet na taki deszcz wylecieć.
— Odrazu mnie tym rozgniewała i rozłościła i postanowiłam właśnie pójść.
— No i jestem — dodała po chwili.
— Ależ, Karolinko, rozbierz się, stoisz wciąż w tej pelerynie i cała jesteś przemoczona. Chodź do mego pokoju.
Janka zabrała Karolinkę do siebie i po chwili Karolinka, trzęsąc się z zimna, przebierała się w ciepłą suknię Janki. Jej własna była przemoczona do ostatniej nitki.
— A teraz napij się herbaty, już, nie czekaj, połknij póki gorąca, jeżeli się nawet oparzysz, to nie szkodzi, zaraz ci będzie od tego cieplej — radziła Janka, podając przyjaciółce szklankę herbaty.
Karolinka wypiła posłusznie, posłusznie także oparzyła się kilka razy. Potem zrobiło jej się rzeczywiście dużo cieplej.
— Już odpoczęłam, już mi jest zupełnie ciepło — zapewniała zaniepokojoną matkę Janki, która dowiedziawszy się od chłopców o przybyciu podczas największej ulewy Karolinki weszła do pokoju córki, aby dowiedzieć się o stanie zdrowia gościa.