Strona:Zofia Dromlewiczowa - Płomienna obręcz.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zresztą dyrektor wyglądał tylko groźnie. W rzeczywistości był bardzo poczciwym człowlekiem i nie lubił nikomu krzywdy wyrządzać. Krzyczał wprawdzie, gdy nie posłuchano go się odrazu, trzymał ostro wszystkich w korbach, było to jednak konieczne dla utrzymania porządku i karności w całej trupie.
Ukończywszy jednak swe cyrkowe zajęcia, zdjąwszy swój cylinder i odłożywszy wielki bat, stawał się dyrektor poczciwym, dobrodusznym człowiekiem.
Bardzo prędko Pawełek przekonał się, że prawie wszyscy cyrkowcy są spokojni, dobroduszni i niewiele mają wspólnego z tem wyobrażeniem, jakie mają o nich inni ludzie.
Publiczność, patrząca na uśmiechniętych, kłaniających się aktorów, mogła przypuszczać łatwo, że życie ich płynie lekko i wesoło.
W rzeczywistości jednak każda sztuka, każdy numer wymagały długich miesięcy ćwiczeń, długich lat wprawy. Każda rzecz musiała być wykonana solidnie, gdyż stawką było własne życie. To też cyrkowcy pracowali ciężko i mało mieli czasu.
Pawełek był również bardzo zajęty. Całe niemal przedpołudnie zajmowały mu ćwiczenia. Ćwiczył pod kierunkiem Toma.
— Wolałbym, aby mnie uczył Klaudjusz — mówił niejednokrotnie do Dorotki. Klaudjusz jednak nie był akrobatą, a Pawełek miał zostać właśnie akrobatą.
— Musisz słuchać, posłuszeństwo przede-

85