Strona:Zofia Dromlewiczowa - Płomienna obręcz.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sce swego pobytu tylko raz do roku: zimą w jednem mieście, latem w drugiem. Naturalnie została powiększona trupa, połączono aktorów z jednego i drugiego cyrku. Jednem słowem mały wędrowny cyrk przeistoczył się w wspaniały, stały cyrk.
Zniknęły wozy, a cyrkowcy zamieszkali w zwykłych, małych pokojach niewielkiego hoteliku.
Tak samo jak poprzednio Pawełek przebywał wciąż z Dorotką i z jej ojcem. Zamieszkali razem. Wraz z nimi mieszkali pani Klara z mężem, Alfred, muzyk grający na wszystkich instrumentach i żongler Klaudjusz.
Występował jako Klaudjusz, a jakie było jego prawdziwe nazwisko, tego nikt nie wiedział, gdyż wszyscy przyzwyczaili się nazywać go tem właśnie imieniem.
Ze wszystkich towarzyszy najbardziej polubił Pawełek właśnie Klaudjusza. Lubili go zresztą wszyscy. Klaudiusz był, jak go określał dyrektor, „człowiekiem, na którym można było zawsze polegać”.
Już od dosyć dawna zajmował się Klaudjusz swojem cyrkowem rzemiosłem, a mimo to wyglądał wciąż jak młody chłopiec.
Gdy stawał na środku areny, błyszczały młodzieńczym blaskiem jego niebieskie oczy, niecierpliwym ruchem odgarniał z czoła gęstą, jasną czuprynę i, śmiejąc się radośnie w stronę publiczności, rozpoczynał swe popisy.
Jego śmiech był prawdziwie serdeczny, nie

78