Strona:Zofia Dromlewiczowa - Płomienna obręcz.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Naprawdę, A Tom mówił, że jesteś bardzo zręczny, zupełnie jakbyś się w cyrku wychowywał.
— Bo widzisz, ja się wychowywałem właśnie w cyrku.
— Co ty wygadujesz?
— No tak, tylko nic o tem nie wiedziałem.
— E, żartujesz.
— Mówię ci.
— Jak mi kłamiesz to niepotrzebnie i bez tego możemy cię zabrać.
To „możemy” wymówiła Dorotka z dumą pełną wdzięku. Wydawaćby się mogło, że tylko, od jej decyzji zależał wyjazd chłopca.
— Ja nie kłamię, prawdę mówię.
— Tak?
— Tak. W cyrku się wychowywałem, tylko nic o tem nie wiedziałem, a mój ojciec to był nie byle kto, rozumiesz?
— Kto był twój ojciec?
W tem miejscu przemówienia wyciągnął Pawełek z kieszeni kawałek gazety, który nosił przy sobie od chwili, gdy matka wtajemniczyła go we wszystko i z triumfującą miną pokazał Dorotce.
Dorotka patrzyła z zaciekawieniem.
— To twój ojciec?
— A tak, nazywał się Pol. Jabym też się Po] nazywał.
— Pol, owszem to dobre imię.
— Tak samo jak on, „nieustraszony Pol.”
— To to jest twój ojciec?
Mowię ci przecież wyraźnie.
— To nie ten stolarz jest twoim ojcem?

52