Przejdź do zawartości

Strona:Zofia Dromlewiczowa - Płomienna obręcz.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

synowi o zajęciu jego ojca. Chciał, aby go cyrk, nie pociągał.
Tak też uczyniła. Nikt nie wiedział o tem że jej pierwszy mąż był słynnym akrobatą. Starała się uchronić syna od wspomnień; chciała, by nie wledział nigdy o zawodzie swego ojca.
— To ciężka praca, Pawełku, to ciężka praca! — powtarzała kilkakrotnie podczas swego opowiadania.
Pawełek słuchał uważnie.
— Coś pamiętałem, ale sam nie wiedziałem dobrze co — powiedział wreszcie.
— A ja wiedziałam odrazu, że się w ojca wrodziłeś. Co spojrzę na ciebie, to jego mam przed oczyma. To dlatego jesteś taki zręczny i zwinny. Jak byłeś maleńkim bąkiem, wciąż ojciec z tobą rozmaite sztuki wyprawiał, wciąż ci gimnastykował.
— Ja pamiętam — powiedział chłopiec powoli, — pamiętam jak przez sen.
Rzeczywiście, przypominał sobie teraz czyjeś mocne ramiona, które chwytały go i podrzucały w górę.
— I czasem myślę sobie, a może trzeba ci powiedzieć, przecież ojciec był nie byle kim i zarabiał także dobrze. Gdyby nie ta długa choroba, toby zostawił dużo pieniędzy, a jeszcze lepiej zapowiadało mu się na przyszłość i tak czasem myślę, w nocy nie śpię i nie mogę sobie dać rady z myślami: powiedzieć, nie powiedzieć. Myślę czasem: wyrośnie, zostanie takim jak my tu wszyscy w miasteczku, będzie szczęśliwy.

46