Strona:Zofia Dromlewiczowa - Płomienna obręcz.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Będę teraz w waszem miasteczku — pisał — zobaczę twoich rodziców.
Ten list uspokoił Pawełka. Klaudjusz wiedział o wszystkiem, było tak, jak chłopiec przypuszczał opiekunem Dorotki i zamierzał się nią zająć.
Jedno tylko go zaniepokoiło. Oto Klaudjusz nie oznaczył daty swego przyjazdu. Mógł przyjechać za kilka dni, ale mógł przyjechać także za kilka tygodni. A tymczasem Dorotka znajdowała się wciąż u ciotki i mogła przypuszczać, że jej przyjaciele zapomnieli o niej zupełnie. I wtedy Pawełek postanowił:
— Pojadę do Dorotki, powiem jej przynajmniej o wszystkiem. List może nie dojść, mogą go jej nie oddać a, dowiedziawszy się o przyjeździe Klaudjusza gotowi Dorotkę jeszcze gdzie wywieść. Muszę pojechać sam.
Nie było to jednak rzeczą łatwą. Przedewszystkiem Pawełek nie miał pieniędzy. Poza tem nie wolno mu było opuścić przedstawienia, a Tom, który tymczasem zastępował dyrektora, gdyż sprawy cyrkowe nie były jeszcze całkowicie uregulowane, napewno nie zgodziłby się na nagły wyjazd.
Wobec tego Pawełek postanowił zwierzyć się ze swego pomysłu tylko Alfredowi, nie zupełnie będąc pewnym jak go on przyjmie.
Rzeczywiście, w pierwszej chwili Alfred odniósł się nieco pogardliwie do całego zamierzenia.
— E, po co masz po nią jechać?

160