Strona:Zofia Dromlewiczowa - Płomienna obręcz.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dowcipne są powiedzenia klownów, mniej zręczne popisy Toma.
Pawełek był smutny, Pawełek tęsknił.
Gdy wyjechał z domu, pochłonęły jego tęsknotę prawie zupełnie nowe warunki życia, wrażenia w wielkiem mieście, ciężka praca i towarzystwo Dorotki.
Lecz teraz, gdy wyjechała Dorotka, Pawełek poczuł się sam i nieszczęśliwy. Przedewszystkiem był najmłodszy z całej trupy, on jeden był małym chłopcem śród gromady dorosłych ludzi.
Ponadto nikt nie interesował się teraz jego sprawami. Wymagano od niego wypełniania wszystkich obowiązków, mówiono
— To zrobiłeś dobrze!
Lub:
— To poszło źle. Popraw się.
Nikt jednak nie troszczył się teraz o to, co chłopiec myśli, co czuje, co sobie wyobraża.
Wprawdzie tak samo jak dawniej pani Klara dbała, aby zjadł do czasu, aby był czysto ubrany; tak samo jak dawniej Alfred proponował od czasu do czasu pójście na spacer, lub do kina; mimo to Pawełek doznawał wrażenia, że nikogo los jego nie obchodzi.
Dawniej, gdy była z nim razem Dorotka, gdy żył dyrektor, Pawełek czuł się jak u siebie w domu. Tęsknił wprawdzie za domem, wspominał często rodziców i rodzeństwo, pisywał listy, nie odczuwał jednak ich nieobecności tak mocno. Pawełek był u siebie. Powoli stawał się prawdziwym akrobatą i wiedział, że zczasem stanie się

154