Strona:Zdzisław Kamiński - W królestwie nocy.pdf/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Czynności inżyniera zdał na podwładnego mu stygara a sam niewiele troszczył się o to, co się w miejscach roboczych dzieje.
Radca zdawał się nie widzieć tego wszystkiego. Przez dłuższy czas żadnych nie robił mu uwag.
Raz, gdy poeta wrócił z kopalni i właśnie siadł przy biurku, ażeby opisać w rymach odniesione świeżo wrażenia, radca otworzył drzwi od swej kancelaryi i spytał głosem szorstkim:
— Pan był dzisiaj w kopalni?
— Właśnie wróciłem.
— Czy szyb „Sybilla“ zabezpieczony?
— Tak.
— Poręcze na moście w „Jasyrze“ przybite?
— Tak.
— Powała w „Otchłani“ opukana i podparta?
— Tak.
— Tak? wszystko tak?! — rzekł patrząc mu z wyrazem gniewu w oczach. Targał wąsy i co chwilę odrzucał siwą czuprynę, chodząc tam i napowrót.
— A ja panu powiadam: nie! nie! nie! — zawołał nie tając oburzenia. — Wszystko, coś pan tu potwierdził, jest nieprawda!
— Poleciłem stygarowi, by się tem zajął.
— A stygar naśladując pana: polecił znów komu innemu, i tak dalej. Przypilnowaniem wykonania roboty nie było komu się zająć.
— Przecież nic się jeszcze nie stało.
— Tak, nic się jeszcze nie stało! — powtórzył z ironią. — Pan czekać będzie z zarządzeniami, aż się coś stanie, prawda? A czy sprężyny u klatek zjazdowych wybróbowane?
— Poleciłem stygarowi, ażeby próbę wykonał.