Strona:Zbigniew Uniłowski - Pamiętnik morski.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Warszawa powitała mnie Konem lekko uchylającym kapelusza zza rogu Mazowieckiej, powitała mnie mdłym, zaściankowym wieczorem i strojną ulicznicą, przemierzającą ten szlak jeszcze „za ruska“.