Strona:Zbigniew Uniłowski - Dwadzieścia lat życia t1.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szeroka w biodrach, o pyzatej twarzy. Czesała się gładko, z przedziałem i miała lśniące, czarne włosy, jak ciotka Zosia. Zawsze onieśmielona urodą i obejściem swoich sióstr, była potulna i pełna podziwu. Jeszcze dawniej chciał się z nią ożenić pewien krawiec, który miał własny zakład, ale ciotka Zosia zawróciła mu głowę, i kiedy się jej oświadczył, wyśmiała go. Ciotka Lucyna została tedy na koszu. Całe życie była bardzo pracowita, miała wymagania małe, była pobożna. Teraz nieśmiało ucałowała matkę Kamila, jego przycisnęła serdecznie do swego obfitego biustu, po czym zaczęła palić w kuchni. Wuj Leon usiadł na łóżku i pogwizdywał, babka Weronika badawczo przyglądała się Annie. Z ogródka pachniało maciejką, daleko kumkały żaby.
— Na długo przyjechałaś? — zapytała babka. — Źle wyglądasz.
— Tak, chorowałam na zapalenie płuc, leżałam ciągle w łóżku. Chciałabym tu ze dwa miesiące pobyć.
— Jest tu taki mały pokój, możesz tam mieszkać. Jak byłaś ostatnio, mieszkaliśmy gazie indziej, tego mieszkania jeszcze nie znasz. A Kamil co, chodził do szkoły?
— Ostatnio nie, ciężko nam było bardzo, ale uczył się w domu.
— A cóż ten porabia, przyjedzie tu?
— Julek? Tak, mamo, przyjedzie. O tym, że Andrzej wrócił to mama wie?
Wuj Leon wyraził zdziwienie przeciągłym gwizdnięciem, babka spojrzała pytająco. Ciotka Lucyna przerwała swą czynność.
— Tak, wrócił z Rosji i chciał zabrać do siebie Ka-