Strona:Zbigniew Uniłowski - Dwadzieścia lat życia t1.djvu/343

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z dwoma uczniami dziennik klasowy, po czym został odesłany do Poznania.
W lutym Kamil został postrzelony w udo przez dyrektora Kolusza, który próbując nowego rewolweru z werandy, trafił zamyślonego, włóczącego się między krzakami chłopca. Obaj leżeli około dwóch tygodni: dyrektor na serce, Kamil na udo. To ich jeszcze bardziej zbliżyło. W marcu Kamil poszedł do pierwszej spowiedzi. Przez tydzień cierpiał aby nie zataić grzechu, ale dostał rozgrzeszenie i dwa razy dziennie dziękował Bogu za darowanie win. Również prosił o jasną, bezgrzeszną przyszłość.
Od dwóch miesięcy Andrzej nie dawał o sobie znaku życia, również zalegał z opłatą za Kamila. Pojawił się wreszcie jednego dnia na kilka godzin, zostawił w pokoju Kamila paczkę z bielizną i gotowym ubraniem, oraz trochę drobnych prezentów. Po czym uprosiwszy dyrektora Kolusza o prolongatę zaległości na przeciąg najbliższych tygodni, cichcem wyjechał. Kamil nie widział ojca, bo akurat tego dnia był w górach, na wycieczce harcerskiej. Ucieszył się, że ojciec pamięta o nim i prawdopodobnie zapłaci za dalszy jego pobyt. Mniej więcej z wizytą Andrzeja zbiegła się przykra afera z darami amerykańskimi. Tymi darami zarządzał dyrektor Kolusz i zarzucono mu kradzież lwiej części tych rzeczy. Dochodzenie trwało, dyrektor Kolusz dochodził swego dobrego imienia. Tymczasem szła wiosna, przyszło spalenie sosny przez Pfefferbergera, minęło to, chłopcom przechodził czas na sportach i nauce, tęsknili za końcem roku szkolnego. Kamil często rozmyślał o sobie, zwłaszcza podczas spacerów.