w chwilach przyrządzania potraw. Pomanipulował trochę przy klamce, po czym odwrócił się i zerknął w głąb pokoju. Przy stole, w kręgu światła lampy siedział ktoś barczysty i odwrócony plecami, naprzeciw siedziała oparta łokciami o stół ciotka Zosia i mrużąc oczy wpatrywała się wyczekująco w mroczną okolicę drzwi. Kamil wolno podchodził da stołu. Ciotka Zosia wstała i powiedziała podenerwowanym głosem:
— No, jest wreszcie... przywlókł się, włóczykij.
Plecy wyrosły ponad stołem czarną bryłą, przemieniły się w rozchylone ramiona, nad którymi błysnęły złote binokle, zapachniało ostro tytoniem i kolońską wodą, Kamil utonął twarzą w tych zapachach, rękami objął twardy kark ojca, tulił twarz pośród mocnych i krótkich pocałunków. Do uszu wpadały mu przytłumione wzruszeniem, ojcowskie słowa: — Synku... synku... już teraz razem... moje chłopisko kochane...
Andrzej uchwycił Kamila obu rękami pod pachy i uniósł go do góry. Tak przyglądali się sobie. Kamil widział wielką, wygoloną twarz ojca z dużą czupryną nad wysokim czołem. Twarz była czerstwa, pachnąca męskością i siłą, matowo ciemniejąca na brodzie i policzkach po goleniu; twarz budząca ufność bezgraniczną i dumę. Ponad wystającymi kościami policzkowymi chwiały się na niewielkim, wklęsłym nosie binokle w złotej oprawie, przez lśniące szkła przezierały rozradowane, brązowe oczy. Wpatrując się w wytęsknione oblicze ojcowskie, Kamil czuł, że wszystko co przeżył dotychczas pogrąża się i oddala w mętnym wirze przeszłości, że oto rozpoczyna się nowy okres pewnego i normalnego życia. Poczuł przyjemny bezwład jak po
Strona:Zbigniew Uniłowski - Dwadzieścia lat życia t1.djvu/202
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.