Strona:Zbigniew Uniłowski - Dwadzieścia lat życia t1.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bardzo plastycznie widział trumnę pełną brudnej wody i matkę przemokłą, wydało mu się, że jest opuchnięta. Granatowe plamy na piersiach. Odszedł spod pieca i wsunął się między łóżko i szafę. Dojrzał go wuj Kazio i przywołał do siebie:
— No, cóż? napijesz się wódki?
Kamil potrząsnął głową. Nie chce wódki, natomiast chętnie zjadłby coś. Zauważył, że wuj Kazio ma maślane oczy i przypatruje mu się z bardzo nieprzyjemnym uśmieszkiem. Przypomniała mu się Lola, i myśl, że wuj Kazio mógłby na głos poruszyć teraz ten temat, przejęła go strachem. Chciał się wysunąć z kącika, lecz wuj Kazio powiedział:
— Stój! kropniemy po wódce, za pamięć matki... Zapomnij co tam między nami było.
Zaczął zlewać niedopitki do jednego kieliszka, ale popatrzył na Kamila, powiedział: „Czekaj, dam ci z butelki“ i podał mu kieliszek. Powiedział:
— No, cyk... żebyś duży urósł! Będziesz miał teraz ciężkie życie, ale wiedz o tym, że masz we mnie przyjaciela... pijże!
Gdyby nie historia z Lolą, Kamil powiedziałby wujowi Kaziowi coś brzydkiego, tak go w tej chwili nie znosił. Traktuje go jak dorosłego: „zapomnij co tam między nami było“, a później, na trzeźwo, wyniosłość i pogardliwe traktowanie. Wypił, odrazu nabrał animuszu, podszedł do stołu, usiadł i zaczął jeść. Właściwie, nie zwracano na niego uwagi, i byłby stał tak Bóg wie jak długo pod piecem, głodny, gdyby nie pijacka zachcianka wuja Kazia. Jadł więc i obserwował, popatrzył nieco z góry na synów ciotki Zosi. Siedzieli