Strona:Zbigniew Uniłowski - Człowiek w oknie.pdf/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nych myśli, — funkcjonujący jak fabryka pełna oszalałych robotników bez dozoru. Kłębią się, niedojrzałe do wydania w czas rozkazu ruchu któremukolwiek z członków tego słabowitego organizmu — myśli. A jeszcze o oczach: — te dwa małe, uwięzione jakby zwierzątka, biegające w swych ciasnych klatkach, nałtdowane fałszywą żywotnością mózgu — jakże obłędnie odzwierciadlają one sceny, przesuwające się przez ten chory umysł.
Teraz pracuje wyobraźnia: — Tam, na łóżku leży napół rozebrana kobieta; jej piękna twarz tchnąca zmysłowym zachwytem przytulona jest do policzka mężczyzny. — On jest barczysty; nakrywa ją swem masywnem ciałem, obleczonem w mundur wojskowy, — porusza się i ostrogi u jego butów wydają cichy dźwięk. Posiada ją. (Powieki Emeryka są zamknięte, a cała twarz ożywiona wyimaginowaną, lecz jakże przeżywaną rozkoszą). Teraz kobieta obejmuje gwałtownie ramiona mężczyzny i głowę jego przyciska do obnażonych piersi; — wydaje głuche, przytłumione spełnianiem jęki i usta jej szepcą słowa bezładne — (wydaje je Emeryk widząc się na dnie rozchybotanej łodzi). Kobieta opuszcza głowę na poduszkę, — ciałem jej wstrząsają dreszcze nasycenia. Usta Emeryka uwolniły się od palców i szybko przepuszczają powietrze; — kontury łodzi rozpłynęły się wraz z rzedniejącą mgłą wyobraźni; — tu, pod oknem spełniło się. Lecz wróci podniecająca wizja — może