Strona:Zbigniew Uniłowski - Człowiek w oknie.pdf/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Maleńka, drobna Jolka wcisnęła swój różowy nosek w kwadracik kratki, dzielącej ją od męża — rudowłosego olbrzyma Bazara, stojącego po przeciwległej stronie, a skazanego na karę śmierci przez powieszenie za zamordowanie inkasenta firmy „Strip“ — w celu rabunkowym.
Jolka miała na sobie białą sukienkę w zielone grochy i, stojąc, patrzała swemi niebieskiemi oczami na ziemistą twarz męża. W środku, pomiędzy niemi, wąskim korytarzykiem przechodził co chwila dozorca z rękoma założonemi wtył. Bazar począł mówić:
— Słuchaj, mała, — jutro o świcie koło głowy mojej będą przelatywały jaskółki, — skończy się wreszcie ta cała heca. — Zamiast twoich małych rączek, otuli moją szyję sznur; z tego wszystkiego wynika, że jutro przestanę żyć; nie masz się czego martwić — pomówmy rozsądnie. Żałuję życia i raduję się jednocześnie, umierając, ponieważ wiem, że byłaś mi wierną przez całe nasze wspólne życie i na pewno resztę twego życia wypełni pamięć