wypadałoby mi o nim źle się wyrażać, zwłaszcza o jego prywatnych historjach. Ale ten jego stosunek z przełożoną jest wszystkim wiadomy. Ludzie tutaj są tacy, że się szybko do największych dziwactw przyzwyczajają i lubią spokój. On przy tem wszystkiem jest zdecydowany alkoholik, często zdarza mu się mszę odprawiać po pijanemu, raz nawet zatoczył się z monstrancją przy ołtarzu. Chodzi sobie często do tych sióstr, one mu tam warzą różne nalewki, śpiewają mu — żyją sobie dość
dobrze, tak pospołu. Widzi pan, ja jestem człowiek młody, muszę się wyżyć, mam dużo energji, czytam Russella, czytam Boya — oni mnie nauczyli co to jest człowiek, świat wali naprzód jak wściekły, a tu taki lump w sutannie robi sobie z ludności stado owiec, rzeczywiście pasterz. Teraz to się trochę po moim przyjeździe zmieniło, ale dawniej to przecież on ze swego stolca kapłańskiego zbierał masę pieniędzy, i gdy się w tem zorjentowałem, to aż mi się niedobrze zrobiło, tak ludzie byli nim otumanieni. Sprowadziłem księdza narodowego,
ten znowuż tuman i niedołęga — ot, ksiądz bez praktyki. No, o tyle jest potrzebny, że chrzty i pogrzeby robi za darmo. Ludzie zaczynają się trochę orjentować. Grzywa robi nagwałt kolegjum, oczywiście poto, aby umocnić swoje wpływy. Kolonja jest bogata, udało mu się zebrać trochę pieniędzy — ale teraz koniec, zabrakło. Teraz tak trzebaby wykombinować, żebyśmy my ukończyli to kolegjum, żeby ostatnie słowo zostało przy nas. No, robi się cośniecoś — zobaczymy co będzie dalej. Pobędzie pan tu w Brazylji nieco dłużej, to się pan zorjentuje we wszystkiem. Chorobą i pasorzytem naszych kolonij tutaj jest ksiądz-misjonarz. Wyleczy się z tego — będzie zdrowie, będzie rzetelna, twórcza i ludzka robota.
Grzeszczeszyn siedzi niemrawo uśmiechnięty, i patrzę na niego, przychodzi mi na myśl, że przecież on nie posiada za grosz wyrazu, że ta twarz nic nie mówi. Ot, dupo-twarz. Widzę, że Marjankowski nie ma właściwie wyraźnego stosun-
Strona:Zbigniew Uniłowski - Żyto w dżungli.djvu/44
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.