Strona:Zbigniew Kamiński - Król puszty węgierskiej.pdf/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ostatnia godzina swobody, że trzeba będzie zapoznać się z uzdą i uprzężą. Ale nie pomogło pierzchanie. Laszlo zbliżył się znienacka do upatrzonego kasztanka, zakręcił postronkiem kilka razy dokoła głowy, wytężył nagle rękę i sznur owinął się koło karku końskiego. Pochwycony koń daremnie usiłował uciekać: Laszlo jechał za nim, a jednocześnie skracał postronek, zmniejszając coraz bardziej odległość od konia. Raz jeszcze szarpnął się kasztanek silniej i padł na ziemię zmęczony.
Wtedy Laszlo zeskoczył ze swego siwka, odwinął pętlę, zaciskającą szyję kasztanka, a gdy koń wstał, już Laszlo siedział mu na grzbiecie. Poczuwszy brzemię niezwykłe, koń znowu skoczył, żeby się otrząsnąć, a następnie zaczął pędzić naoślep, jakby oszalały. Ale zręczny jeździec już nie puścił zdobyczy. Nogami ściskał boki konia, a rękami trzymał się jego grzywy. Po niejakim czasie znikł z oczu widzów, stojących na kurhanie. Wtedy pan Sądecki zbliżył się do siwka, odprowadził go do bryczki, zaprzągł i wszyscy troje wyruszyli do domu; tylko teraz powoził Ludwiś.
W parę godzin później wrócił i Laszlo na kasztanku, już teraz powolnym. Koń miał założoną uzdeczkę i kroczył pod swoim jeźdźcem znużony, a zarazem jakby zawstydzony niepowodzeniem tych wysiłków, jakie czynił, aby się oswobodzić z pod przemocy człowieka.
Tymczasem do Temeszwaru przyjechał pełnomocnik pana Beli Nagy‘ego. Pan Sądecki, otrzymawszy o tem zawiadomienie listowne, pośpieszył zawieźć rachunki z administracji, a także pieniądze, które właśnie miał wyprawić pocztą.
Tegoż dnia Ludwik wyjechał z Laszlem na pusztę. Po drodze gawędzili wesoło, Ludwik opowiadał swemu towarzyszowi o zeszłorocznych wyścigach w Temeszwarze i wspominał o królu puszty węgierskiej.
— Dawno już o nim nie słyszałem — rzekł

16