Przejdź do zawartości

Strona:Zarys dziejów miasta Tczewa.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cuskiej Andrzej Turzyński, kupiec zbożowy, człowiek dobroduszny, ale nie mający dostatecznych kwalifikacji do urzędu, do którego został powołany. Ludność powoli napływała do miasta, szukając tu pracy i zarobku. Z obywateli jakiś Steltner, kamelarjusz miejski, dorobił się na różnych dostawach dla wojska francuskiego ładnego majątku. Dostarczał Francuzom wszystkiego, rachunki przedłożył magistratowi, a nie uzys kawszy gotówki zaskarżył i uzyskał wyrok, zanim ustawą zdołano określić, jakie rekwizycje podlegały zapłacie, a jakie obywatele ponosić mieli jako osobiste nieszczęście wojenne.
Pracy było coraz więcej, od kiedy Francuzi z dniem 24-go marca rozpoczęli urządzać w mieście szpital wojskowy na 300 łóżek, magazyny różne, piekarnie polowe w klasztorze Dominikanów, most pływający, oraz przedewszystkiem obszerne fortyfikacje ziemne około miasta, a zarobek nie był najgorszy. Szpital wojskowy w kilku dniach kosztem miasta urządzono, a czego brak było w mieście, poszukano w bliższych i dalszych wioskach. Turzyński brał skąd mógł, a gdy z wykonaniem zleceń francuskich zwlekał, zagrożono mu, że nadchodzących chorych i rannych ulokuje się w jego własnym domu na jego własny koszt. Groźbę tę rychło wykonano, gdyż już 8-go kwietnia posłano mu 4-ch żołnierzy na kwaterę. Na szpital zajęto kościół ewangelicki, mieszkanie pastora oraz szkołę ewangelicką. Kilka dni później zajęto na ten cel dalszy dom kupca Preussa, i ten dom właściciel musiał opróżnić w ciągu dnia, by nazajutrz robotnicy mogli rozpocząć konieczne zmiany. A gdy i to nie wystarczyło, opróżniono jeszcze dom aptekarza Hildebrandta, obecnie Nadolskiego, by ilość łóżek uzupełnić do 300-tu. Chorych i rannych z pod Gdańska wracało dużo, sama dywizja polska straciła około 2 000 chorych i rannych. Na utrzymanie szpitalu łożyć musiały wioski z powiatu kościerskiego, kartuskiego, puckiego i starogardzkiego, zastosowując się pod tym względem do rozporządzeń radcy Turzyńskiego, który znów słuchać musiał rozkazów komisarza wojennego Nogarède, narażając się na skargi i zażalenia, które wpływały na niego do władzy przełożonej. Szczegółowo opisuje to Dr. Schultz str. 193 i nast. z którego opisu na tem miejscu korzystamy. Po urządzeniu szpitalu zarząd wojskowy rozpoczął dokonywać wypłaty za różne dostawy, a niejeden grosz pozostał w mieście.
W ciągu tych kilku miesięcy miasto doprowadzone zostało do ostatniej nędzy, kasa miejsca była niewypłacalna, miasto ugrzęzło w długach przekraczających jego siły. Najlepiej zgrozę położenia poznajemy z pisma magistratu z dnia 11-go sierpnia 1807, skierowanego do Komory Pruskiej dla spraw wojny i Domen. Podajemy je dosłownie:
Od nieszczęśliwego dnia ogólnej grabieży naszego miasta, dnia 23-go lutego br., wszyscy obywatele od pierwszego do ostatniego żyją w ostatniej nędzy. Kilkakrotnie mieliśmy już sposobność opisać naszej wysokiej władzy przełożonej okro-