zie przebywał. Gdyśmy do niego przybyli, wysłuchaliśmy z nim mszy św., albowiem słuchał jej właśnie. Po niej książę przekładał i błagał, żeby kraju tego nie zdobywał, przypominając, że za zgodą jego Pomorze od stryja swego Władysława w zarząd przyjął, że mistrz sam mu obiecał, iż mu przeszkadzać ani przykrości robić nie będzie i że bardzo mu się to podobało, że właśnie Kazimierz Pomorzem władać będzie, że zatem śmiało miał je w zarząd przyjąć. Mistrz nie przeczył temu, nawet potwierdzał, że tak mowił i obiecał. Tedy Kazimierz przykląkł, ręce złożył i gorąco błagał, żeby grodu nie spalił i kraju nie zdobywał, tylko przyrzeczenia dotrzymał. Atoli mistrz uczynić tego nie chciał. Więcej, mówił, podobało mu się, że Kazimierz z bratem kraj ten trzymali niż kto inny, możniejszy, że jednak on sam posiadać go woli, niżby się komu innemu miał dostać. Na to Kazimierz i my, towarzysze jego, odeszliśmy smutni i przygnębieni. Mistrz zezwolił nam jednak opuścić Pomorze z ludźmi naszymi, bez poniesienia szkody na zdrowiu i mieniu. Gdybyśmy się bronić chcieli, nie wymawiał się od wojny, jeżeli nie, radził co prędzej wynosić się z Pomorza. Zaprosił też Kazimierza, zmożonego drogą, na posiłek poranny. Gdyśmy następnie do Tczewa wrócili, już znaki krzyżackie były w mieście, a po tyle grodu stało wojsko. Tedy Kazimierz posłał mnie powtórnie, prosząc mistrza, by dotrzymał obietnicy, byśmy bez straty na zdrowiu i mieniu odejść mogli. Mistrz odpowiedział: Czy ty i książę twój myślicie, że śpimy? Wiedzcie, że nie chcemy spać, tylko pracować. Wróć do niego i powiedz, by z grodu wyszedł albo się bronił. Wróciwszy, opowiedziałem Kazimierzowi orędzie mistrza, poczem opuściliśmy gród, bośmy go bronić nie mogli, i udaliśmy się do Świecia. Krzyżacy zaś natychmiast podłożyli ogień i spalili zamek.
Tyle Antoni po 30-tu latach. W rzeczywistości jednak grodu i miasta nie wydano bez oporu i landmistrz musiał go zdobywać. Mamy na to wiarogodne świadectwa. Dokument miasta Tczewa, w którym mieszczanie przyznają się do stawianego oporu oraz dokument wygotowany dnia 6. 3. 1309 w Radostowie przez opata pelplińskiego, p-g ktorego sprzedaje Henryk Zawadajewicz ze Swarożyna zakonnikom oliwskim, jedną grzywnę wieczystego czynszu na młynie zbudowanym przez obu braci na rzeczce Szpęgawie; ceną kupna było dziewięć grzywień. My powiedzielibyśmy, że zaciągnął 9 grzywien na hipotekę młyna za rocznym procentem jednej grzywny. Za pomocą kapitału tego zachował Henryk od straty wieś swoją, którą byłby postradał, nadto samego siebie i synowca wykupił z niewoli, do której się pod Tczewem dostał[1].
Roku tego Tczew jak reszta Pomorza dostała się pod panowanie krzyżackie, które trwać miało lat 145.
- ↑ Kujota Dzieje str. 1245 i nast.