Strona:Zarys dziejów miasta Tczewa.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Rok 1178 stał się przełomowym w dziejach Pomorza. W roku tym przybyli do kraju naszego pierwsi koloniści niemieccy w osobach zakonników cystersów. Osiedli w Oliwie, gdzie Sambor starszy darował im rozległe majątki i skąd służyć mieli misji chrześcijańskiej w Prusach pogańskich. Klasztor oliwski jak i niemniej późniejszy pelpliński były wówczas głównemi rozsadnikami niemczyzny na wsi. W majątkach darowanych im przez księcia osiedlali zakonnicy niemieccy swych ziomków Niemców na prawie niemieckiem, dogodniejszem niż polskie. Osadników niemieckich brano może i dlatego, że materjału tego było brak w kraju, a żaden pan oddać rąk ludzkich nie chciał, gdyż ich sam potrzebował. Większość tych osadników z biegiem wieków spolszczyła się, a tylko nazwy niemieckie świadczą o ich niemieckiem pochodzeniu. Gorsze było położenie ludności tubylczej w osiedlach, oddanych kupcom niemieckim i rzemieślnikom na prawie miejskiem. Ludność tubylcza, zepchnięta do roli służących lub podrzędnej, uległa po części wynarodowieniu i nie zdołała swego pierwotnego stanu posiadania utrzymać, zwłaszcza, że do cechów ani do stanu kupieckiego przystępu nie miała. Kolonizacja miejska była trwalsza i przetrwała u nas w Tczewie do dni dzisiejszych, głównie dzięki dopływowi przybyszów późniejszych zwłaszcza w wieku 19-tym sztucznie importowanych.
Po śmierci Mściwoja starszego podzielili sie czterej jego synowie jego spadkiem. Najstarszy Świętopełk zatrzymał Gdańsk oraz senjorat tj. władzę zwierzchniczą nad całością, Sambor młodszy osiadł na Lubiszewie, dwaj inni bracia zatrzymali Świecie i Słupsk. Sambor o tyle zasługuje na naszą szczególniejszą uwagę, że za rządów jego Tczew wchodzi do historji, za jego inicjatywą staje się miastem, a do wiosek naszych pierwsi przychodzą koloniści. Sambora też jest dziełem, że krzyżacy usadowili się na lewym brzegu Wisły. Życie jego było burzliwe, a potomność różnie go osądzała. Niemieccy historycy chwalą go, że krzewił niemczyznę i szczerym był przyjacielem krzyżaków. My Polacy mamy inne mniej pochlebne o nim zdanie.
Wychowany przez brata swego Świętopełka, osiadł doszedłszy lat swoich na Lubiszewie. Był duchem niespokojnym, umysłem niezrównoważonym, stale spiskującym przeciwko swemu bratu, a łatwo dostępnym podszeptom krzyżackim. Ożeniony z Matyldą ks. rugijską, pochodzącą z książąt pomorskich znajdujących się już wówczas pod silnym wpływem niemieckim, przejął może od niej zamiłowanie do niemczyzny. Ambitny, jak rzadko który z jego poprzedników, widział w przybyszach niemieckich szermierzy wyższej kultury, którzy osobie jego mieli dodać blasku. A może była to polityka czysto realna, może chodziło mu tylko o ludzi o siłę roboczą, by z niej mieć korzyści w czasach, gdy majątek jednostki oceniano nie hektarami ziemi posiadanej, ale ilością dusz poddanych. A może to była polityka zakonu pochlebiać jego pysze, słać mu lu-