Ale to wszystko mogło być uprzedzeniem z mojej strony. Tyle dziwnych rzeczy słyszałem wczoraj 0 nim, że wyobraźnia moja mogła bardzo łatwo widzieć to, czego w rzeczywistości nie było. A przecież nietylko na mnie zrobił ten człowiek tak przykre wrażenie. Widać było, że i stary Onufry uległ temu samemu, co i ja, wrażeniu, bo stojąc przy progu zakrystyi, nakręcił ucha chłopcu mszał trzymającemu 1 przy wyjściu księdza Ignacego aż dwa razy zadzwonił, chociaż to była msza cicha.
Pan Jędrzej kiwnął ręką na pana Krzysztofa, aby usiadł obok niego w dużem krześle, w takiem samem, w jakiem on siedział. Pan Krzysztof jednak pokręcił głową i został przy drzwiach, jak ów celnik, który rzekł: Panie, nie jestem, godzien, abym się zbliżył do Ciebie. Widząc to, pomyślałem sobie: Źli są ludzie, którzy jak ów faryzeusz biblijny wpychają się przed majestat boży, wołając: Panie, my nie jesteśmy jak owi celnicy; ale stokroć gorszym jest człowiek, który z pychą i herezyą w duszy staje przy drzwiach kościoła i jako obleśny świętoszek mówi: Niegodny celnik jestem, a tymczasem myśli w sercu, coby tu skorzystać można.
Jakie myśli w tej chwili miał pan Krzysztof, tego nie wiem, to jednak pewna, że mnie ogarnął jakiś strach tajemny. Zwróciłem oczy na wielki ołtarz i gorąco zacząłem się modlić.
Przy końcu każdej modlitwy mimowali patrzyłem
Strona:Zacharyasiewicz - Zakopane Skarby.djvu/95
Wygląd
Ta strona została przepisana.