Przejdź do zawartości

Strona:Zacharyasiewicz - Zakopane Skarby.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
VII.
Skarb.

Zrazu jakieś radosne uczucie opanowało wszystkich. Wstali i zaczęli ściskać pana Krzysztofa. Tylko pan Jędrzej zimniej, niżby się należało, uścisnął go, a nawet kilka słów, uśmierzających radość powszechną, powiedział. Zwróciłem się do księdza Ignacego i rzekłem:
— Cóż wasze na to, księże Ignacy?
Ksiądz Ignacy zamyślił się, a po niejakim czasie w te ozwał się słowa:
— Zdaje mi się, że ten nieznajomy towarzysz ś. p. Szymona był człowiekiem niepospolitym. Wiedział, czego ludziom, a mianowicie nam, do każdego dzieła potrzeba. Oto zgody i jedności. Zgodą i zespoleniem sił dokazują ludzie cudów. Wszystkie owe dzieła, które świat podziwia, powstały tym sposobem. Kto się zasklepia w kłębku egoizmu lub z sąsiadem kłóci, ten niczego nie dokaże. Tak sobie tłumaczę myśl tego testamentu. Nie chodzi tu o samą mamonę.
Chciałem jeszcze to i owo proboszczowi powiedzieć, ale wśród wrzawy powszechnej nie mogłem